Weekendowa Kubiesówka w niepełnym składzie
W miniony weekend dzięki
Góry z dzieckiem i ich pasji do gór mieliśmy możliwość
spotkania się na Kubiesówce w licznym gronie miłośników podróży
z dziećmi po kraju i po świecie. Niestety nie wszystko wyszło
zgodnie z planem gdyż różnego rodzaju choróbska zdziesiątkowały
nasze towarzystwo.
Punkt spotkania
wyznaczono na parking przy kościele w Glince. Czas oczekiwania na
zebranie się całej grupy dzieci spożytkowały na zjeżdżaniu z
górki na „byle czym”, a dorośli na pogawędkach o ostatnich
podróżach.
W tak piękną pogodę nie śpiesząc się wyruszyliśmy pod górę i po przejściu ok. 1 km dotarliśmy do Kubiesówki. Dzieciaki w pełni korzystały z nachylenia terenu i czasami jeden odcinek pokonywały kilka razy zjeżdżając na sankach, tyłkach , brzuchach i dlatego spacer ten wydłużył się do ok. 1,5 godziny. Po przybyciu na miejsce i posileniu się pożywnymi zupkami poszliśmy na zewnątrz zjeżdżać na workach z sianem. Dzieci miały straszny ubaw, a dorośli chyba jeszcze większy. Jedni zjeżdżali, inni urządzili sobie bitwę na śnieżki, a Edi przekopywał ścieżki.
W tak piękną pogodę nie śpiesząc się wyruszyliśmy pod górę i po przejściu ok. 1 km dotarliśmy do Kubiesówki. Dzieciaki w pełni korzystały z nachylenia terenu i czasami jeden odcinek pokonywały kilka razy zjeżdżając na sankach, tyłkach , brzuchach i dlatego spacer ten wydłużył się do ok. 1,5 godziny. Po przybyciu na miejsce i posileniu się pożywnymi zupkami poszliśmy na zewnątrz zjeżdżać na workach z sianem. Dzieci miały straszny ubaw, a dorośli chyba jeszcze większy. Jedni zjeżdżali, inni urządzili sobie bitwę na śnieżki, a Edi przekopywał ścieżki.
Wieczorem po zachodzie
słońca było pieczenie kiełbasek na ognisku. Pomimo, że ciemno
wokoło było to dzieciaki z czołówkami na głowach porwały zaś
worki i urządzały sobie zawody, kto zajedzie dalej. Edusiowi
pokazałem gwiazdy na niebie, które było wyjątkowo dobrze widać w
tą piękną noc na Kubiesówce. Edward stwierdził, że on chce tam
polecieć w podróż!!! Cóż synu trochę ciężko będzie, ale kto
wie za kilkadziesiąt lat jak to będzie z podróżowaniem.
Kolejny dzień przywitał
nas diametralną zmianą pogody, zamiast słońca obfite opady śniegu
i dość silne podmuchy wiatru. Po śniadanku i spakowaniu się
wyruszyliśmy w drogę powrotną. Co niektórym udało się z samej
góry zjechać na sankach do samochodów. Po zrzuceniu 30cm czapy
śniegu z dachu auta ruszyliśmy w drogę powrotna do naszych domów,
z przystankiem na obiad w Węgierskiej Górce.
Takie zloty to
fantastyczny pomysł, bo spotyka się tam mnóstwo interesujących
ludzi, wymienia doświadczenia, zawiera przyjaźnie a dzieciaki mają
swój ubaw.
Ależ zazdrościmy tych szaleństw na śniegu :)
OdpowiedzUsuńoj faktycznie jest czego zazdrościć :) zabawa pierwszorzędna była :)
UsuńDzięki za spędzony z Wami kolejny miły weekend i mam nadzieje ze jeszcze nie raz to powtórzymy ;)
OdpowiedzUsuńTo my dziękujemy :) Koniecznie do powtórki :D
Usuń